'Biała śmierć' Petri Sarjanen

Biała Śmierć. Najskuteczniejszy snajper w historii wojen – Simö Häyhä - Petri Sarjanen

(...) nie miałem już sił słuchać żadnego dodatkowego narzekania. Powiedziałem to temu austriackiemu koledze, który mielił ozorem w jeszcze gorszej francuszczyźnie niż ja, a on tylko się rozejrzał dokoła i powiedział coś w tym stylu, że słyszy głos, ale nikogo nie widzi. Wtedy oznajmiłem mu, prawie sylabizując, że jak nie przestanie na darmo ruszać szczęką, to będzie musiał do końca służby jeść przez słomkę. Facet był jednak wysoki na metr dziewięćdziesiąt, ciężki jak muł, a kark miał jak byk. Zaczął mi obliczać balistykę lotu mojego ciała, kiedy mną rzuci przez mur, który właśnie zaczęliśmy budować z kamieni. (...) Wyglądało na to, że wskazówka przechyliła się u Austriaka na czerwone pole, więc dorzuciłem jeszcze, że może zawołać kolegę; jak chce, to załatwi się szybciutko sprawę za jednym zamachem i nie będę musiał dawać nauczki każdemu z osobna.(...)

Chwycił mnie w końcu mocno za szyję i zaczął wlec na piaski Sahary. Ja sam złapałem go za gardło i ściskałem mocno, jak się tylko dało. Zwarliśmy się tak. Austriak dyszał, jakby miał w płucach wiadro piasku, a mnie świat pociemniał w oczach, chociaż do zachodu słońca było jeszcze daleko. Gdy oprzytomniałem trochę, zapytałem grzecznie: Przepraszam, ale czemu się bijemy? Austriak stwierdził ,że to trudne pytanie i nie potrafi na nie odpowiedzieć. Poszliśmy więc niedługo potem zbierać kamienie na mur. Miałem sztywny kark aż do następnego tygodnia, a puściło mi dopiero wtedy, gdy wypiłem w ramach kuracji cztery litry czerwonego wina.

 

Juutilainen przerwał opowieść, bo do namiotu wgramoliło się dwóch ludzi z uzupełnienia. Jeden z nich oznajmił, że odmawia używania broni. Juutilainen zachowywał się, jakby go to nie poruszyło, tylko postukał o nogę bujanego fotela główką fajki, potem napełnił ją, zapalił i znów zaczął się bujać.

W namiocie zapanowała atmosfera, delikatnie mówiąc, oczekiwania.

- Nooo, więc - odparł w końcu powoli Juutilainen. - Tutaj nie trzeba koniecznie nosić broni, to jest dobrowolne. Ale wartę pełni się sprawiedliwie, tak musi być. Wy jesteście wypoczęci, więc możecie iść od razu i zastąpić zmęczonych żołnierzy. Jak Ruscy nadejdą, to rzucajcie w nich na przykład kulkami śniegu. Najważniejsze, żeby ich nie przepuścić.

 

- Posłuchaj, ty mordo muła, dokładnie, co ci powiem! Odbyłem obowiązkową służbę wojskową we własnym kraju, zostałem wyszkolony na oficera, a w dodatku pełniłem wartę w Legii tyle nocy i dni, że ty tutaj, zasrany ogonie wielbłąda, daktylowa dupo nie będziesz mi opowiadał, jakie są obowiązki wartownika. Wykład przerywałem co jakiś czas fińskimi przekleństwami, a na końcu spytałem, czy ma do mnie coś jeszcze.

(...)

- Na twarzy podoficera nie widać było żadnej reakcji. Już postanowiłem, że przebiję go bagnetem, aż mu kości będą grzechotać, jak tylko zacznie krzyczeć. Staliśmy tak naprzeciw siebie, a potem on się odwrócił na pięcie i odszedł. Po jakimś czasie wpadliśmy na siebie w knajpie i po wpiciu sporej ilości mocniejszego napoju podoficer zapytał bełkotliwie, co bym zrobił, gdyby zwołał żandarmerię. Odpowiedziałem, że żołnierz z bagnetem w brzuchu krzyczy z bólu tak, że słów nie można zrozumieć.

 

Tak sobie gawędzili swobodnie, aż dowódca zauważył, że z ręki Juutilainena cieknie krew. 

- Niech to szlag! Masz zaraz jechać i pokazać rękę w głównym punkcie opatrunkowym - powiedział Teittinen rozkazującym głosem.

Z uśmiechniętymi oczami Juutilainen udawał powagę.

- Ale z ciebie gospodarz. Najpierw zapraszasz na kawę, a potem grozisz stołem operacyjnym - powiedział swobodnie.

(...) Juutilainen ma złamany palec. A właściwie to stracił środkowy palec prawej ręki, ponieważ trzeba go było amputować. Palca wskazującego, naciskającego spust, porucznik nie pozwolił dotknąć, chociaż zakażenie rozeszło się paskudnie, a w mięśniach rwało go aż do kości.

 

Następnej nocy Rosjanie wznieśli wały śnieżne przed okopami łączącymi bunkry i para fińskich strzelców wyborowych nie mogła namierzyć poruszających się tam ludzi.

- To nieuczciwe - stwierdził rozczarowany Malmi.

 

- Las robi się coraz rzadszy, zwłaszcza górne gałęzie znikają w tajemniczy sposób - ktoś skomentował.

- Pewnie w padającym ostatnio deszczu było dużo niklu - ktoś wyraził natychmiast przypuszczenie.

 

Natomiast ludzie 6. Kampanii Juutilainena postawili przy drodze do bunkra drogowskaz w postaci znalezionego gdzieś zamarzniętego trupa Rosjanina. W sztywne palce wsadzono mu kartkę z napisem: "Witamy".

 

W chwili zamykania restauracji chwiał się już mocno na nogach. Wychodząc do holu, wpadł na mężczyznę w mundurze ze złotym otokiem.

- Hej, portier! Zamów mi pan taksówkę - poprosił bardzo grzecznie.

- Czy kapral nie widzi, że jestem oficerem marynarki wojennej? - oznajmił nagabnięty surowo.

- No to załatwcie mi okręt - powiedział żołnierz i wcisnął oficerowi plik banknotów do ręki.

 

Häyhä się tylko uśmiechnął, gdy usłyszał, jak dowódca batalionu rugał dowódcę kompanii. Z pewnością człowiek ten miał ochotę znaleźć się raczej pod ostrzałem artylerii, niż wysłuchiwać komentarzy swojego przełożonego. Gdy von Haartman wyczerpał cały zasób znanych sobie fińskich przekleństw, zmienił język, a potem zaczął wymyślał nowe.

 

(...) zauważono dwóch Rosjan siedzących wysoko na gałęziach niczym pierwotni ludzie. Juutilainen namawiał ich do zejścia, ale oni nadal ostrzeliwali Finów ze swojej broni.

- No, z ich powodu nie będę szedł szukać piły - powiedział w końcu zniechęcony.

Rozległy się dwa strzały i Rosjanie spadli z drzewa jak orzechy kokosowe.

 

Pełny tytuł: Biała śmierć: Najskuteczniejszy snajper w historii wojen - Simö Häyhä

Rok wydania: 2007 (przygotowane w oparciu o pierwsze wydanie z roku 1998)

Simö Häyhä: 542 potwierdzone trafienia, karabin bez celownika optycznego