'Tajne operacje' W.E.B. Griffin
Męcząca książka. Składa się w przeważającej części z dialogów, bardzo dobrze napisanych dialogów, ale nadal tylko dialogów. Ewentualnie jakaś nieśmiała, malutka akcyjka od czasu do czasu. Dodatkowo "miłość życia" głównego bohatera zwyczajnie działa mi na nerwy.
Bardzo ogólnie i metaforycznie można ten tom określić "wykastrowaniem Castilla".
- Wyjaśnię ci wszystko, kiedy się zobaczymy.
- Będzie mnie to kosztowało dwieście dolarów - stwierdził Torine.
- Słucham?
- Siadając do obiadu, powiedziałem, że byłoby miło dla odmiany spędzić święta w domu, na co dama mego serca odrzekła: "Stawiam sto dolarów na to, że nie będzie cię tu w Nowy Rok". A ja odparłem: "Ależ będę". A ona: "Podwajam stawkę, jeśli telefon zadzwoni, zanim skończymy obiad".
Jack Davidson spojrzał Castillowi w oczy.
- Spokojnie, Charley - powiedział w języku pasztu, jednym z dwóch - obok perskiego - głównych języków Afganistanu. - Panuj nad sobą. Policz do dwóch tysięcy pięciuset jedenastu. Trójkami. Po rosyjsku. I wolniutko.
- Asie, jeśli wydaje ci się, że będę dla ciebie milszy - rzekł Delchamps - teraz, kiedy wiem, jaki jesteś bogaty, to... tak, łaskawy panie, wasza ekscelencjo, mein Fuhrer, mój ty przystojny, mądry, czarujący sukinsynu, oczywiście, że będę.
- (...) Zgaduję, że wojskowy. Prawdopodobnie z Armii.
- Dlaczego?
- Koledzy oficerowie z innych rodzajów broni wyglądają w cywilkach jak cywile. Nasi oficerowie wyglądają w cywilkach jak oficerowie Armii w cywilkach.
- Zdaje się, że ćwiczyłeś, Charley - rzekł przez interkom pierwszy oficer Miller do kapitana Castilla. - To nie było twoje klasyczne lądowanie w stylu "podskoczę trzy razy i zobaczymy, czy opona pęknie".
Castillo skinął na Bradleya, by wprowadził wszystkich do pokoju.
Włącznie z moją babcią, której przecież stąd nie wygonię. Przecież nie jest rosyjskim szpiegiem. Z rosyjskim szpiegiem to ja sypiam. A jej brat, również rosyjski szpieg, właśnie podaje rękę mojej babci.
- Siły Powietrze, jak zwykle, są o krok przed tobą. Istnieje kilka scenariuszy, począwszy od takiego, w którym B-1 zrzuca w to miejsce bombę atomową, a skończywszy na takim, w którym Wujek Remus podkrada się bliziutko i rzuca włócznią w fabrykę.
- Dzień dobry panu - odezwał się niemal natychmiast Doudt.
- Odbierz mnie godzinę temu.
- Przyjąłem. Już jestem w drodze.
Data pierwszego wydania: 2008
Seria: Z rozkazu prezydenta
Tom: 5